W sektorze I wojny światowej pochowanych jest 3588 niezidentyfikowanych żołnierzy różnej narodowości poległych w latach 1921-1924, na co hr. Męciński przeznaczył 60 arów swojej ziemi. Przeniesiono tu zmarłych z cmentarza przyszpitalnego oraz z licznych mogił, którymi usłane były okolice. Działaniami wojennymi Dukla objęta została 12 XI 1914 r., gdy w ramach ofensywy rosyjskiej (tzw. “walec parowy”) na jej ulicach pojawiły się pierwsze patrole wojsk carskich. Większe oddziały rosyjskie wraz z plądrującymi miasto Kozakami, pojawiły się 19 XI. Kierowały się na Przełęcz Dukielską, gdzie jednak drogę na Węgry zagrodziła im 3. Armia gen. Svetozara Boroevića. Wojska cesarskie do Dukli wróciły w połowie grudnia, goniąc Rosjan pobitych pod Krakowem, Łapanowem i Limanową (tam miały miejsce decydujące bitwy zatrzymujące “walec parowy”). Jednak kontrofensywa 8. Armii gen. Aleksieja Brusiłowa (tzw. “bitwa bożonarodzeniowa” – XII 1914 r.) znowu oddała Duklę w ręce Rosjan. Ostatecznie z miasta zostali wyparci po przełamaniu frontu w ramach tzw. “operacji gorlickiej” (2-5 V 1915 r.). Wówczas po silnym ostrzale artyleryjskim carskie wojska w panice wycofali się drogą na Jaśliska, a do miasta wkroczyły sprzymierzone oddziały niemieckie gen. Alberta Theodora Otto Emmicha.
Wiosną 1915 r. monarchia austro-węgierska była w położeniu krytycznym. “Walec parowy” listopadowej ofensywy rosyjskiej zepchnął cesarsko-królewskie wojska na linię Karpat. Galicja, poza zachodnimi skrawkami, była stracona i carskie władze zaczynały już wprowadzać tam własne porządki, nie ukrywając, że traktują ją jako trwały nabytek terytorialny. “Będę tu krzewić rosyjski język, prawo i ustrój” – deklarował w zdobytym Lwowie świeżo mianowany gubernator J. Bobrinskij. Wprawdzie w dramatycznej grudniowej bitwie pod Limanową udało się zatrzymać Rosjan, których czołowe oddziały dotarły do wzgórza Kaim koło Wieliczki odległego o 10 km od krakowskiego rynku, ale nieprzyjaciel cofnął się niedaleko, na linię Dunajca.
W dniu 20 grudnia naczelne dowództwo rosyjskie zatwierdziło plan kampanii zimowej. Porzucono zamiar ofensywy przez Kraków na Śląsk, głównym celem stało się sforsowanie bariery Karpat. Gdyby carskie wojska wydostały się z wąwozów górskich na Równinę Węgierską, gdzie mogłyby zrobić pełny użytek ze swej przewagi liczebnej, los państwa Habsburgów byłby prawdopodobnie przypieczętowany.
Przez całą zimę i wczesną wiosnę 1915 r. na różnych odcinkach karpackiego frontu trwały zacięte walki. Pod koniec stycznia głównym punktem ciężkości stały się Bieszczady, gdzie udało się zepchnąć Rosjan z Przełęczy Użockiej, jednak z początkiem lutego nowe natarcie rosyjskie przełamało front we wschodniej części Beskidu Niskiego. Padły Medzilaborce i Świdnik po południowej stronie karpackiego grzbietu, 3 Armia austriacka straciła blisko 80 tys. ludzi i wojska carskie były o krok od osiągnięcia celu. W marcu Austriacy podjęli rozpaczliwą próbę odblokowania oblężonej twierdzy Przemyśl. Natarcie, wyprowadzone z rejonu Przełęczy Łupkowskiej, ugrzęzło jednak pod Baligrodem, wśród burzy śnieżnej, która zasypała całe oddziały. W walkach tych obie strony wytężały resztki sił i ponosiły niezwykle ciężkie straty. Ranni żołnierze, wobec uniemożliwiających ewakuację warunków atmosferycznych, często po porostu zamarzali w śniegu. Brakowało amunicji, żywności, ciepłego schronienia.
Ostatnia wielka ofensywa rosyjska w tej kampanii, nazwana później wielkanocną, ruszyła 1 kwietnia, lecz i ona nie przyniosła rozstrzygnięcia. Wzmocnieni dywizjami zwolnionymi po upadku Przemyśla, Rosjanie uzyskali tylko kosztem kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy pewne postępy terenowe na zachodzie, gdzie podeszli pod Bardiów, a także na odcinku bieszczadzkim. Łączne ich straty w kampanii karpackiej sięgnęły 1200 tys. zabitych i rannych (po stornie austro-niemieckiej 800 tys.). Pod koniec miesiąca front w zachodnim Beskidzie Niskim zastygł na linii: Gorlice – Przełęcz Małastowska – Rotunda – Jaworzynka – Wysowa – Cigelka.
Bitwa o Przełęcz Dukielską
Na mapie turystycznej Beskidu Niskiego napotykamy w kilku miejscach w rejonie Dukli niepozorny znak topograficzny: skrzyżowane szable z datą 1944, oznaczające pole bitwy. Na wzgórzu Franków, koło Przełęczy Dukielskiej, koło Trzciany, w dolinie Iwielki oznaczonej intrygującą nazwą “Dolina Śmierci”… Być może wielu użytkowników mapy nie zdaje sobie sprawy, że są to tylko miejsca niektórych epizodów jednego z najbardziej dramatycznych starć II wojny światowej na ziemiach polskich. Rzeczywiste pole bitwy, zwanej potocznie bitwą o Przełęcz Dukielską, a w historiografii wojskowej – operacją dukielsko-preszowską, obejmuje obszar od Krosna i Sanoka na północy po Ondavę na południu i od linii Żmigród – Krempna – Grab na zachodzie po Osławę na wschodzie. Na całym tym obszarze niewiele znajdzie się dolin czy wzgórz, których nie zrosiłaby krew żołnierzy – Rosjan, Czechów, Słowaków, Niemców. Do dziś w zakątkach gór znajdujemy przerdzewiałe szczątki uzbrojenia, fragmenty gąsienic czołgowych, niewybuchy pocisków, dziurawe hełmy z czaszkami ludzkimi w środku… Jak doszło do tych zmagań?
Lato roku 1944 było okresem rozstrzygających starć na wszystkich teatrach II wojny światowej. Na interesujące nas tu tereny działania wkroczyły pod koniec lipca w wyniku ofensywy sowieckiego 1. Frontu Ukraińskiego, który przełamał linie niemieckie na Wołyniu. W sierpniu trwały zacięte walki o przyczółki za Wisłą. Dalej na południe front zatrzymał się na wschód od Jasła i na północ od Krosna. Nie było strategicznych przesłanek do natarcia przez Karpaty. Sytuacja zmieniła się diametralnie w wyniku wypadków, które zaszły w Słowacji.
Słowacja pod władzą nacjonalistycznego ugrupowania ludaków ks. Tiso, formalnie niepodległa od 1939 r., była w pełni podporządkowana Niemcom. Jej wojska brały udział w działaniach na froncie wschodnim. W miarę zarysowywania się klęski III Rzeszy wśród Słowaków zaczęło narastać niezadowolenie. Wiosną 1944 r. doszło do tajnego porozumienia sił opozycyjnych wobec reżimu, m.in. silnej Słowackiej Partii Komunistycznej i spiskujących oficerów armii. Podjęto przygotowania do wystąpienia zbrojnego, które miało być skoordynowane z działaniami Armii Czerwonej. Niestety, zanim udało się nawiązać kontakt ze sztabem sowieckim, ten zaczął wysyłać do wschodniej Słowacji grupy dywersyjne, które szybko rozwinęły się w poważny ruch partyzancki. Rząd słowacki nie potrafił opanować sytuacji i Niemcy, zaniepokojeni destabilizacją sojusznika, zdecydowali się na interwencję.
29 sierpnia niemieckie oddziały przekroczyły granicę słowacką i spiskowcy zmuszeni byli dać sygnał do natychmiastowego wybuchu powstania. Początkowo udało się opanować znaczne obszary, lecz w wyniku energicznych działań Wehrmachtu w ciągu kilku dni powstańcy zostali zepchnięci z głównych traktów komunikacyjnych w góry środkowej Słowacji. Dwie regularne dywizje słowackie stacjonujące we wschodniej części kraju z powodu niezdecydowania oficerów nie podjęły walki i pozwoliły się rozbroić. Już 8 września linia obrony Powstania na wschodzie opierała się dopiero o stoki Niżnych Tatr, a więc około 120 km od Przełęczy Dukielskiej. Miało to poważne konsekwencje.
31 sierpnia w Moskwie ambasador emigracyjnego rządu Czechosłowacji zwrócił się do rządu sowieckiego o pomoc militarną dla powstańców. Teraz wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. 2 września dowódca 1. Frontu Ukraińskiego, marsz. Koniew, otrzymał rozkaz przygotowania planu operacji, który natychmiast został zatwierdzony. Do natarcia wyznaczonego na 8 września skierowano 38. Armię gen. Moskalenki w składzie dziewięciu dywizji piechoty, wzmocnioną 25. Korpusem Pancernym, 1. Korpusem Czechosłowackim; łącznie było to 100-120 tys. ludzi, ok. 1700 dział i moździerzy oraz zaledwie ok. 100 czołgów. Plan przewidywał uderzenie na 8-kilometrowym odcinku z rejonu na północ od Krosna, wzdłuż szosy dukielskiej – jedynej dobrej drogi przecinającej w tym rejonie Karpaty. W drugim dniu natarcia zamierzano osiągnąć szosę Nowy Żmigród – Dukla, na piąty dzień korpus kawaleryjski miał być w Muszynie i Starej Lubowli, a korpus pancerny – w odległym o 70 km od pozycji wyjściowych Preszowie.
Jak się wnet okazało, były to założenia arcyoptymistyczne, wynikające raczej z politycznego chciejstwa niż przesłanek czysto wojskowych. 38. Armia była wykrwawiona i wyczerpana trwającą od ponad miesiąca ofensywą, w dodatku działała dotąd na równinach i nie miała żadnego doświadczenia w walkach górskich. Z powodu niezwykłego pośpiechu nie zdążono uzupełnić strat w sprzęcie i deficytu amunicji. Źle oceniono siły przeciwnika, który wobec zastoju na sąsiednich odcinkach frontu dysponował znacznymi rezerwami.
W dniu 8 września względnie łatwo przełamano pierwszą linię obrony niemieckiej, nie udało się jednak z marszu zdobyć Krosna, przez co drugi rzut wojsk sowieckich, który miał wejść do akcji następnego dnia, musiał poruszać się wąskimi, bocznymi drogami, wśród nieustannych zatorów i zamieszania. Dało to Niemcom czas na sprowadzenie odwodów i silne obsadzenie drugiej pozycji. Oddziały Korpusu Czechosłowackiego jeszcze podczas przemarszu, we Wrocance, dostały się pod silny ogień artylerii. Wśród nieostrzelanych żołnierzy wybuchła panika. Czołgi 25. Korpusu Pancernego ugrzęzły na przeprawach przez Jasiołkę. Już na drugi dzień załamał się pierwotny plan operacji. Rozgniewany marszałek Koniew polecił usunąć ze stanowisk dowódców obu niefortunnych korpusów. W jednostce czechosłowackiej miejsce gen. Kratochvila zajął gen. Ludvik Svoboda, przyszły prezydent republiki.
Dopiero 11 września Sowieci osiągnęli w ciężkich walkach szosę Dukla – Źmigród w rejonie Łysej Góry, a oddziały czechosłowackie zdobyły wzgórze Franków (534 m) górujące nad całą kotliną dukielską. Niemcy starali się za wszelką cenę odebrać ten ważny punkt. W ciągu następnych czterech dni wzgórze ośmiokrotnie zmieniało właściciela. Z walczącej tam kampanii czechosłowackiej nadporucznika Bileja ocalało 7 ludzi, a łączne straty obu stron na tym niewielkim skrawku terenu sięgnęły kilkuset zabitych.
W nocy z 11 na 12 września zaczął się jeden z ciekawszych epizodów bitwy. 1. Korpus Kawalerii Gwardii, wykorzystując niewielką lukę we froncie, górskimi dróżkami przez grzbiet Polany przedostał się do doliny Wisłoki. Niestety nie udało się tą drogą przeprowadzić artylerii i taborów. Kawalerzyści buszowali po tyłach niemieckich, zajęli Kąty i Myscową, następnego dnia Ciechanię, ale wkrótce zaczęło im brakować amunicji. 16 września Niemcy odcięli ostatnie drogi dowozu zaopatrzenia. Korpus walczył odtąd w okrążeniu w rejonie Żydowskiego, Huty Polańskiej i Wilszni i dopiero 25 września koło Tylawy przedarł się z ciężkimi stratami do swoich.
Dowództwo niemieckie ściągało świeże odwody. Poczynając od 11 września dwie dywizje pancerne Wehrmachtu przerzucone spod Krakowa atakowały prawe skrzydło Rosjan ze strony Żmigrodu, usiłując odzyskać utraconą szosę. To właśnie w tych dniach dolina Iwielki – arena wielkiej bitwy czołgów – dorobiła się ponurej nazwy “Dolina Śmierci”. Około 14 września początkowa przewaga liczebna 38. Armii była już zniwelowana, a blisko trzecia część jej sił, zwróciwszy się frontem na zachód, broniła zagrożonego skrzydła i przestała się liczyć w walce o przełęcze karpackie. Czechosłowacy ze zdobytego wreszcie Frankowa wielokrotnie bez efektu szturmowali Duklę. Natarcie wygasało.
Dyrektywa Kwatery Głównej pozostawała jednak w mocy, więc marsz. Koniew przydzielił 38. Armii dwa kolejne, wprawdzie mocno zdekompletowane korpusy pancerne. Dopiero one w dniach 17 -19 września sforsowały przełom Wisłoka na południe od Sieniawy, a następnego dnia od wschodu wdarły się do Dukli. Miasto było wolne-po bez mała dwóch tygodniach, zamiast po dwóch dniach!
Natarcie wznowiono 23 września. Po niezwykle silnym przygotowaniu artyleryjskim (600 dział) Sowieci przełamali obronę przeciwnika pod Nową Wsią. Rozpędzone czołgi zajęły Trzcianę, Tylawę i Zyndranową, lecz zatrzymały się na rowie przeciwczołgowym w Barwinku. W pozycje niemieckie wbito klin, lecz próby jego poszerzenia ku zachodowi nie przyniosły większych rezultatów.
Dopiero 30 września zaczęła się kolejna faza operacji. Korpus Czechosłowacki z Zyndranowej przez kilka dni bezskutecznie atakował Przełęcz Dukielską. Jego batalion pancerny stracił tu wszystkie 12 swoich czołgów i dwóch kolejnych dowódców. Na zachodnim skrzydle klina sowiecki 101. Korpus usiłował z Chyrowej przedostać się przez grzbiet Dani i oprzeć linię frontu o bezpieczną rubież Wisłoki. I te cztery kilometry okazały się zadaniem ponad siły.
Rosjanom udało się natomiast pokonać grzbiet graniczny bezdrożami w rejonie Baraniego, a nawet przeprowadzić tamtędy działa i czołgi. 6 października zagrożeni odcięciem Niemcy opuścili Przełęcz Dukielską. Oddziały czechosłowackie wkroczyły wreszcie na pierwszy wyzwolony skrawek swojego kraju. Data ta stała się później świętem Czechosłowackiej Armii Ludowej. Na samej przełęczy na minie poniósł śmierć dowódca brygady, świeżo przybyły z Anglii gen. Sazavsky.
W październiku natarcie 38. Armii przekształciło się w szereg podejmowanych co kilka dni zrywów, przynoszących znikome zyski terenowe. Walczono o poszczególne wzniesienia, pojedyncze zabudowania, setki metrów terenu.
Walki trwały do końca listopada, mając już jednak nie tylko charakter lokalny. Dopiero wtedy Niemcy wycofali się na linię Ondavy, i to nie na skutek nacisku 38. Armii, lecz z powodu wkroczenia innych oddziałów sowieckich na Zakarpacie w rejonie Użgorodu i Mukaczewa. Na tej rzece, około 20 km za Przełęczą Dukielską, front zatrzymał się aż do ofensywy styczniowej. Do Preszowa pozostawało jeszcze prawie 40 km…
Miesiąc wcześniej załamało się Powstanie Słowackie. 27 października padł jego środek – Bańska Bystrzyca, a oddziały rozproszyły się, by w górskich zakątkach doczekać wyzwolenia.
Ocena strat wojsk sowieckich w nieudanej operacji waha się od 80 do 100 tys. zabitych, rannych i zaginionych- tyle niemal, ile liczyła cała 38. Armia przed rozpoczęciem natarcia.
Pamiątki bitwy dukielskiej w polskiej części Beskidu Niskiego są nieliczne: zbiorczy cmentarz poległych w Dukli, skromny pomnik na stoku wzgórza Franków, ekspozycja w dukielskim muzeum historycznym. Po stronie słowackiej powstał po wojnie rozległy kompleks pamiątkowy, na który składają się pomniki (m.in. na przełęczy), egzemplarze sprzętu bojowego porozstawiane w terenie i dobrze widoczne z szosy Dukla- Świdnik, wreszcie wielki cmentarz- mauzoleum w samym Świdniku.
Zwiedzając beskidzkie cmentarze warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Pierwszy to wielka rozmaitość krzyży nagrobnych, od najprostszych, drewnianych lub żeliwnych, do fantazyjnych będących małymi dziełami sztuki. Niestety, bywają poprzewracane lub poniszczone, a z części obiektów znikły zupełnie. Z umieszczonych na nich tabliczek można niekiedy odczytać personalia i przydziały służbowe poległych. Wiele jest nazwisk polskich, gdyż nasi rodacy służyli w szeregach wszystkich trzech walczących.
Aż do schyłku lat osiemdziesiątych ogromna większość beskidzkich cmentarzy pozostawała w głębokim zapomnieniu, znana i odwiedzana tylko przez nielicznych wtajemniczonych. Opieką otaczano obiekty położone w dużych miejscowościach albo przy uczęszczanych szosach, a i to było zasługą raczej społeczników niż administracji państwowej. Klimat zmienił się dopiero w III Rzeczypospolitej, kiedy nowo powstałe samorządy zaczęły doceniać nie tylko historyczną i artystyczną wartość cmentarzy, ale ich znaczenie dla turystycznej promocji terenu.